Osiedle Magnoliowa - jak sprzedać bankruta w nowym opakowaniu
Ach, te marketingowe perełki! Gdyby sarkazm był walutą, to po lekturze materiałów promocyjnych Osiedla Magnoliowa bylibyśmy milionerami.
Bo oto deweloper z błyskiem w oku i ręką na sercu pyta:
„Czym jest prawdziwa inwestycja?”
Świetne pytanie. Odpowiedź? Kupienie bankrutującej inwestycji, przemalowanie szyldu i sprzedanie jej po raz trzeci jako własnej. To dopiero prawdziwa inwestycja.
„To nie tylko lokata kapitału w mury”
Nie, rzeczywiście nie. W tym przypadku to lokata w cudze błędy, niedokończone ściany i kreatywne księgowanie historii projektu. Zmiana nazwy, rebranding, nowe logo i cyk – magia! Nikt już nie pamięta, że to samo „osiedle marzeń” miało wcześniej innego właściciela, potem syndyka, a przez chwilę nawet własne gniazdo bocianów, bo prace stanęły na dwa lata.
Ale teraz – teraz to już „nasza odpowiedź na potrzebę znalezienia balansu”. Balansu między rzeczywistością a marketingiem.
„Bezpośrednia bliskość Lasu Mokrzańskiego”
Piękne. Tylko szkoda, że zanim dojdziesz do lasu, musisz przejść przez:
-
błotnisty pas nieużytków,
-
drogę bez chodnika,
-
i mijankę z betonowozem, który wciąż wywozi resztki z poprzedniego etapu inwestycji.
Ale nie czepiajmy się detali. W końcu kontakt z naturą to też zapach nieutwardzonej drogi i dźwięk koparki o siódmej rano.
„Nowoczesne rozwiązania, takie jak ogrzewanie gazowe czy rolety elektryczne”
Wow. XXI wiek, a oni wciąż potrafią nas zaskoczyć technologią, którą montowano w każdym lepszym domu… w 2006 roku. Co dalej? „Nowoczesne klamki z funkcją otwierania”? Albo może „ekskluzywny dostęp do światła dziennego przez okna”?
„Inwestycja w spokojne poranki i bezpieczne popołudnia”
Tak, szczególnie gdy śpisz spokojnie, wiedząc, że kupiłeś dom po bankrucie – tylko teraz z nową naklejką „Adbud Development”. Przecież to nie kłamstwo – oni naprawdę stworzyli to miejsce. Z tą różnicą, że ktoś inny stworzył je pierwszy, zbankrutował, a teraz nowy właściciel po prostu udaje, że historia zaczyna się od nowa.
To trochę jakbyś kupił używane auto po trzech dzwonach, polakierował maskę i sprzedał je jako „fabrycznie nowe”. Tylko że zamiast samochodu, to dom. I zamiast dzwonów – zaległe faktury i wstydliwa przeszłość.
„A jakie aspekty są dla Was kluczowe, gdy myślicie o domu jako o inwestycji na przyszłość?”
Dobre pytanie. Może:
-
uczciwy deweloper, który nie chowa historii projektu pod dywan,
-
brak marketingowej poezji o „jakości życia”,
-
i szczerość w mówieniu, że to projekt po trupach innej firmy, a nie „nowa wizja”?
Bo jeśli prawdziwa inwestycja to taka, która zaczyna się od bankructwa i kończy nowym logotypem – to gratuluję, Adbud Development właśnie napisał podręcznik nowoczesnego oszustwa w pastelowych barwach.
